Jakżem ciekawie rozszerzał źrenice,
Powstały z nocy, urodzony z cienia,
Pragnąc przeniknąć mroczne tajemnice,
Spragniony światła i głodny widzenia.
Lecz wciąż mi bielmo na oczach leżało,
Aż świat rozpłonął w ognia zawierusze
I serce moje ze zgrozy struchlało:
Człowieka-m ujrzał i człowieczą duszę!
Czemuś mi odjął ciemności Tobiasza,
W spełnieniu prośby zbyt skory aniele,
Którego dotyk śpiepotę rozprasza.
Bowiem przejrzawszy ujrzałem za wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz