Czekałem myśli życia, co przyjść do mnie miała
Smutna wielkością swoją i wielka swym smutkiem.
Miała mi buchnąć złotem błyskawicy krótkiem
I, schwytana mym wzrokiem, jak świszcząca strzała
Uwięznąć w mojej głębi. Wiedziałem, że we śnie
Zwykła się zjawiać ludziom, kiedy nieprzytomni
Nie baczą, strażowania czujnego niepomni,
Jak zapłonie i zgasłszy już więcej nie wskrześnie.
Długo, niezłomnie stałem wytrwale na straży…
Aż znużonego zmorzył dziś nocą sen wraży…
Była… Przez sen słyszałem… Szumiała skrzydłami…
Oto po nocy dzikiej obłędnymi snami,
Nikczemny, nędzny budzę się z rozpaczy szałem,
Że chwilę życia mego największą przespałem!
Z tomiku "Sny o potędze"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz